dadrl napisał(a):
Powtarzam - jak dla mnie to może nie być żadnych licencji i kursów. Tylko jak coś robisz, to masz się na tym znać.
A jak sprawdzić poziom "znania się" bez egzaminów i licencji? I skąd wiesz, że dopiero jak ktoś skończy 40 lat, to na pewno nie będzie równie żółtodziobym żółtodziobem, jak żółtodziób 20-letni?
A propos CDL:
Dlaczego CDL jest jedno, a do niego dorabia się "endorsementy" na przewóz ludzi, paliw, substancji niebezpiecznych, dodatkowe przyczepy?
Bo nie ma sensu pytać o znaki drogowe po kilka razy tego samego człowieka, który na co dzień jeździ. U nas najwyraźniej jest...
Dlaczego nie mogę po zrobieniu pełnego C wozić niczego ciężarówką? Prawo pozwala mi tylko pustą jeździć, póki kwalifikacji nie wyrobię. W Ameryce uznano by to za nielogiczne i odrzucono, a u nas nie.
Dlaczego na autobus, który wygląda i prowadzi się podobnie do ciężarówki, muszę mieć osobne prawo jazdy (osobny kurs, potem znowu pytają o to, jakich świateł należy używać w tunelu etc.) i osobne kwalifikacje, a i to od bodaj 25 roku życia? Tam wystarczy endorsement (egzamin teoretyczny z kwestii technicznych właściwych autobusom) i praktyczny (jazda). Dokładasz kolejne elementy do układanki.
No i rzecz najważniejsza - u nas egzaminy są po to, żeby je oblewać, bo WORDy nie miałyby tyle kasy na premie. Jakoś jednak dziwnym trafem większość "szczyli" zdała te egzaminy...