Kilka dni temu wróciłem z urlopu. Parę słów z obserwacji w wiadomej tematyce: Podczas całego pobytu plus podróż miałem piękną, słoneczna pogodę. ¦wiatła dzienne włączyłem tylko przy przejeździe przez Czechy, poza tym cały czas bez świateł. Austria - wiadomo, bez nakazu, Słowenia - tylko po za terenem zabudowanym, Chorwacja - bez nakazu. Generalnie wszędzie, wszyscy świecą. Z wyjątkami, które stanowią z reguły miejscowi. Nie widziałem ani jednego auta bez świateł na numerach czeskich, słowackich, czy polskich. Nawet w Chorwacji, w południe, na głównych ulicach miast, w 34 stopniowym skwarze, gdy buty przyklejają się do asfaltu - wszyscy świecą. Czasem zdarzy się Niemiec czy Włoch bez świateł. Najwięcej tubylców bez świateł widywałem w Słowenii w okolicach Jeziora Cerknickiego, bo teren typowo wiejski. Na początku pocieszałem się, że to cecha kurortów i miejsc typowo turystycznych, ale nawet na głębokiej prowincji bez świateł jeździli tylko nieliczni miejscowi.
Natomiast podczas całego pobytu, w drodze powrotnej, w Słowenii, tylko raz (słownie RAZ) dostałem długimi po oczach. Było to takie zaskoczenie, że nawet nie zarejestrowałem marki samochodu.
Generalnie - tragedia. Ale już samo to, że nikt mnie nie upominał, czy to drogowymi, czy też innym, dziwnym zachowaniem, znacząco podniosło komfort i przyjemność jazdy autem. Więc tak jak kiedyś pisałem - gdyby nie Ci polscy mrugający i machający łapskami debile, to sytuacja jeszcze byłaby do zniesienia.
Pozdrawiam kolegów z forum.
_________________ ?Jeśli nie dostrzegamy naszego zniewolenia, znaczy to tyle że mamy dusze niewolników.?
|